Działania bez wspólnego mianownika

Kiedy jest najgorzej? Gdy liczebniki się zgadzają, gdy ich sumy i różnice dają śliczne wyniki, gdy dodajesz wspólne chwile, mnożysz radość i śmiech, dzielisz się tym, co trudne i co w sercu, a mianowniki okazują się inne. I nijak można je sprowadzić do wspólnego. Próbujesz, ten twój i ten jego po prostu jakoś poskracać lub rozszerzyć, żeby stworzyć wspólną podstawę. Bo wtedy to równanie ma sens i jest logiczne. Działania na liczebnikach, choćby najbardziej ambitne, zostaną przez kogoś w końcu przekreślone, kiedy ten błąd wyjdzie na jaw. Czerwona kreska zniweczy te starania, pojawi się wykrzyknik i podkreślenie braku tego, od czego powinno się zacząć. Misterne, długotrwałe próby działania na powierzchni, które miały zatuszować brak znajomości reguł nie wytrzymają próby, gdy ktoś z nas albo głos z zewnątrz krzyknie "sprawdzam". To co jest pod spodem okaże się mieszać na tyle w tym, co na powierzchni, że wyniki oszaleją. Obraz po sprawdzeniu nie będzie miał wtedy chyb...