Kici, kici złość...

Złość za mną chodzi. Tak od dwóch tygodni nie daje mi spokoju, wraca co chwilę, wszędzie jej pełno - na webinarach, w grupach, w postach, mówi, krzyczy, biega, a jak się zmęczy to siada i patrzy mi w oczy. Mówi się, że strach ma je wielkie, ale popatrzcie w te jej, to zobaczycie, co to znaczy ogrom. Nie znałam tej pani przez lata. Dopiero niedawno nawiązała się między nami nić porozumienia, cieniutka i rwącą się, ale widzę, że złość chce zacieśnić ze mną kontakt. Więc siedzi i się gapi. I nie tyle czuję ją, co oswajam się z jej siłą. Widzę w jej źrenicach moje granice, a w tęczówkach moc, którą mi daje. Żebym umiała wiedzieć, gdzie moje miejsce, bez tworzenia chwilowych, cudownych, ale - fikcji. Jej rzęsy pełne uroku są dłuższe niż moje, które potrzebują tuszu, by zachwycać. Bo złość ma urok. Jak każda zaakceptowana emocja. Jest, siedzi, patrzy, a ja robię z nią, co uznam za najlepsze. Ale widzę ją, widzę dokładnie i wiem, dlaczego wyłazi. Upychana długo po kątach serca teraz przeciaga się jak kot na moim dywanie. Mam do niej respekt, moja cheetah z nią rezonuje, obwachują się, mrużąc te swoje kocie, przenikliwe ślepia.

Gdzie jest Twoja złość?

Moja mi opowiada historię o niewykorzystanym potencjale. Jest jej pełno, bo wiem, że tam gdzie ja go widzę tak dobrze i dobitnie, nie zawsze druga strona ma na tyle szeroko otwarte oczy. Albo serce. Złość jest o tym, że moja wiara nie zawsze wystarczy, że nie umiem rozpuszczać magicznie kamieni. Tych nerkowych i sercowych :) Że widzę więcej, że coś leży jak na dłoni i powinno wywoływać nie tylko mój totalny zachwyt, a jednak druga strona może odwrócić głowę, powiedzieć, że oślepia, że za dużo, albo nie powiedzieć nic.

O czym jest ta Twoja złość? Co widzisz w jej źrenicach, kiedy odważysz się popatrzeć w jej mocne, kochające Cię oczy?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Życie na szpileczkach

Bezpieczna przestrzeń pisania