Życie na szpileczkach


Jak to jest słyszeć wciąż powątpiewanie w prawdziwość twoich twierdzeń i śmiech, kiedy dzielisz się swoim sukcesem, który jest maleńkim kroczkiem, ale dla ciebie przełomem? Trudno. To doświadczenia raniące najgłębiej, bo podważające twoje jestestwo. To przeżycia, które powodują, że sama zaczynam na ułamek sekundy wątpić w diagnozę napisaną przez endokrynolożkę i moje kamienie nerkowe. Bo przecież ja zawsze panikuję, jeśli chodzi o zdrowie i pewnie wydaje mi się, że jestem chora, a to tylko objawy w mojej głowie. Biegnę wtedy po wypis ze szpitala, po wyniki badań, pieczątki, doktor nauk medycznych to podpisała, a tu logo przychodni i z przejęciem godnym czterolatka pokazującego swoje dzieło macham tym przed oczami wątpiących. No i tak, ja panikuję, bo moje ciało dostarcza mi adrenaliny objawami cały czas, ale życie w międzyczasie zsyła dolegliwości, które są opisane w podręcznikach. Z wyników badań aż można poczuć powiew dumy. Tym razem naprawdę! Nie dziw się, że nikt ci nie wierzy, tyle razy mówiłaś, że coś cię boli, a nie było to nic poważnego. Ale przecież tamto też bolało... Glennon Doyle napisała chyba w "Wojowniczkach", że odetchnęła z ulgą, gdy zdiagnozowano u niej boreliozę. Wreszcie miała prawo czuć się źle i mieć przeróżne perypetie cielesne. Pamiętam, że płakałam naprawdę długo po przeczytaniu tego fragmentu. 

W mojej rodzinie panuje kult pamiątek i przydasiów, który przygarnęłam całym sercem, co powoduje ogromny przestrzenny chaos. Wciąż próbuję odnaleźć się w tym, wydać, sprzedać, stworzyć miejsce. Dotąd bez sukcesu. Jednak po lekturze "Genialnego lenia", którego recenzja wkrótce, odkryłam motywację do sprzątania i sposób na porządkowanie minimalnymi krokami, podjęłam to i działa! I znów czterolatka prezentująca swoje dzieło, dumna i blada - i znów bach! No bo dorosła kobieta, matka i żona, a nawet i ex żona, nie ma prawa cieszyć się z czegoś, co powinno być oczywiste i codziennością i dawno opanowane. 

W te wakacje było trochę takich sytuacji w moim życiu i nadal czuję skurcz całego ciała na te wspomnienia. Nie wiesz, jaki ciężar ktoś nosi i ile trudu kosztuje go mierzenie się z chorobą, historią, traumą, lękiem. I tak, coś co dla ciebie jest normalną czynnością, dla kogoś może być jak zdobycie Everesta. I kiedy odsłania się, mówiąc o swojej dzielności, o swojej zmianie, choćby była tak mała jak główka od szpilki, nie lekceważ jej. Być może na tej szpilce utrzymuje się jego życie i pragnie dołożyć kolejną, a nie usłyszeć, że tamta jest tak mała, że nie ma znaczenia. Nie każde życie jest szyte maszynowym ściegiem. Niektóre są spinane szpileczkami i te cienkie igiełki z łebkiem są strukturą łącząca je w kształt bycia. Spójrz, jaką to misterna i delikatna konstrukcja... 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bezpieczna przestrzeń pisania