Przedziwności


Jak mi tego brakowało! Tyle się i innych uczę, tyle pracuję, że mój świat, w którym bohaterowie zabierają mnie do innej rzeczywistości jakoś zamarł. Na szczęście tylko na chwilę. Dziś o tym jak czujność, niedokochanie i niedowierzanie potrafią stać się normą, jak zadziwia wtedy czułość, która otwiera Ci oczy zachwytem. Chodźcie ze mną ❤️. 

- Dziwnie tak bez dram, wiesz?

- To znaczy? - dotknął jej policzka i poczuła zimno jego palców. Pierwszy raz ktoś miał chłodniejsze od niej ręce i przez to zawsze zaskakiwał ją jego dotyk.

- Nooo, że nie ma żadnej twojej żony, ani nawet ex żony w tle, że wiesz, czego chcesz, że nie rozmyślam, co robisz, kiedy spędzasz weekend sam, bo nie spędzasz go samemu, tylko ze mną - sięgnęła ręką za łóżko, na którym leżeli i podniosła szklankę pełną stygnącej herbaty. Usiadła, uważając, żeby nie rozlać ciepłego jeszcze płynu. Szkoda by było kupionej wczoraj karminowej kapy, która po królewsku rozwalała się pod nimi.

- Ale że ci nudno? - patrzył zielonością swoich oczu uważnie, ale nie przenikliwie.

- Po prostu inaczej - upiła łyczek i podała mu szklankę. Zapach jaśminu nie był już tak intensywny, ale nadal wyczuwalny w obłoczku unoszącym się nad zbliżającą się do jego ust herbatą.

Rozejrzała się po pokoju, który bardzo zmienił się, od kiedy dała mu te dwie półki w szafie i kilka wieszaków. A potem jeszcze kilkanaście. I nie chodziło tu o odnowione w końcu drzwi, które straszyły od dziesiątek lat. Ani tym bardziej o jego leżącą na ziemi bluzę. Zresztą, jeden jego ciuch przy kupie jej ubrań nie zrobiłby żadnej różnicy.

W tym pokoju było życie i one je widziała. Nie tylko czuła, bo w czuciu była zawsze dobra. Za to w widzeniu nie. Choć w udawaniu, że nie widzi i nie słyszy - najlepsza. Wtedy, gdy u tamtego zobaczyła  nawet nie przez ramię, bo specjalnie nie zasłaniał widoku, jakieś serduszka i całuski wysłane przez blond ikonkę. Albo gdy słyszała, jak kolejny mówił, że jest u koleżanki. A był u niej, która się koleżanką nie czuła. Albo gdy widziała swój pamiętnik przeryty i obrażoną minę ówczesnego. Udając można było każdego z nich pocałować i wierzyć, że jutro coś się zmieni,  a jak nie, to się zmieni osobnika. Na innego. Szkoda tylko, że każda zmiana zabierała jedną iskierkę z oczu i dodawała zmarszczkę. Czasem na czole, częściej pod oczami. Bo jednak ryk niszczy twarz. 

Teraz widziała i słyszała. Widziała jego profil na instagramie i swoje na nim zdjęcie. Słyszała jego przekleństwa, kiedy się wkurzał grając w jakąś głupią gierkę, a które nigdy nie były do niej skierowane. Choć czasem umiała je wywołać i doprowadzić go do wściekłości, nie czuła, że kłótnia zrywa ich więź. Ani na minutę. Zarówno zmęczeni i wtuleni, jak i wybuchający gniewem byli sobie tak samo bliscy.

- Wiesz - przyciągnął ją do siebie, kiedy odstawił pustą już szklankę na zawalonym roślinami parapecie. - Ja po prostu przy tobie oddycham. Tak jak chcę, nie przyspieszasz mojego oddechu, nie spowalniasz. Nie każesz mi robić tego swojego Wima Hofa.

- O ty! - walnęła go leżącą na kapie poduszką i pokazała mu język. - Kiedyś sam mnie poprosisz, żebym cię nauczyła oddychać.

- Już to zrobiłaś. Poczułem, że mogę i że mój oddech ci nie przeszkadza. 

- No nie, bo nie chrapiesz - wyszczerzyła zęby i przechyliła lekko głowę, a założone za ucho pasmo blond włosów opadło na jego twarz. 

Przymknął oczy i oddychał. 

- Dziwne, naprawdę dziwne - mruczała, kiedy za pasmem włosów podążyły jej usta. Po chwili poczuła, że to ona uczy się oddychać jego rytmem, smakiem, zapachem. I przypomniała sobie, że od kilku lat nie czuła żadnych woni. 

- Prze - dziw - ne - powiedziała tak cichutko, że mógł pomyśleć, że to tylko jej oddech, pieszczący jego ucho, jego zaufaną wolność i komfort przynależności. 


Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Życie na szpileczkach

Bezpieczna przestrzeń pisania