Czuła czyli czująca i pozwalająca się poczuć
Łatwiej jest pisać o cierpieniu i bólu, niż o szczęściu. Mi łatwiej. Wtedy słowa się same znajdują, pchają się oknami i drzwiami, wyciekają tuszem, wdzierają się w rytm uderzeń palcy o klawiaturę. Kiedy jest dobrze, to jakoś chwila święci się sama, nie chcę w niej uczestników. I czy to o tym, że po prostu pisanie jest terapeutyczne, że piszę więcej, gdy mi źle? Taka była moja pierwotna autodiagnoza. I tak mi troszkę z tym było nie po mojej drodze, bo chcę pomagać, a tu okazuje się, że piszę dla siebie?! I jakoś pewnie tak jest, że łatwiej mi rezonować z bólem, gdy sama go czuję. Poszłam jednak krok dalej i zobaczyłam, że to jednak kawałek o czymś innym. O tym, że nie można zapeszać. Że nie można się cieszyć, bo... Że to o lęku.
Witaj lęku! Wiesz, że już od dawna uśmiecham się, z przekąsem, ale uśmiecham na Twój widok. Że te gonitwy myśli, mętlik w głowie, tachykardia, spięcie ciała, bóle głowy, fibromalgia, ataki paniki czasem przechodzące w subtelniejsze formy delikatnego niepokoju lub koszmarów sennych czy właśnie odcinania się od siebie i niepisania to wszystko Twoja sprawka. I niech sobie będzie, bo dzięki temu widzę, co jest dla mnie ważne. Patrzę, słucham, doświadczam. A teraz doświadczam dużo dobra. Błogosławiony to dla mnie czas, wyjątkowy Adwent, który zbliża mnie do tajemnicy człowieczeństwa i pokazuje, co to znaczy prawdziwa odwaga. Widzę różnicę pomiędzy sobą śmiałą, a głupio upartą, ale tego uparciucha też kocham. I czuję, że tajemnica człowieczeństwa jest właśnie obecna w swej niewiadomej. Uczę się odpuszczać kontrolę. Po raz kolejny. Tak, jestem szczęśliwa. Nie boję się tego powiedzieć. No dobra, cholernie się boję, ale i tak mówię. Jestem spokojnie szczęśliwa. A lęk jest obok, w, pomiędzy - czujny. A ja czuła. Czuła czyli czująca i pozwalająca się poczuć.
Komentarze
Prześlij komentarz