Mdlący zapach lawendy?

W alternatywnej rzeczywistości moje serce wybiera inaczej. Jestem ze stabilnym samcem beta z mojego miasta, który jest od zawsze i na zawsze będzie. W tamtym świecie moje serce nie wybiega zbyt daleko, nie szuka niemożliwego, nie mierzy się z przeciwnościami losu, tylko bierze sobie komfort i nie wychyla noska. Nie ma w nim miejsca dla tych, którzy nie wiedzą, czego chcą albo wiedzą, ale nie mogą tego zrobić albo mają zbyt zagmatwany życiorys lub zbyt zniszczoną psychikę. Jest ono spokojne, bije sobie rytmicznie bez nagłych zatrzymań, ale także bez porywów. W tamtej rzeczywistości nie mam arytmii ani fibromalgii, bo nie mają mnie przed czym ostrzegać. I nie muszę tam zastanawiać się, czy może jednak to nie jest sygnał ostrzegawczy a skondensowany lęk, który chce trzymać mnie w strefie komfortu. Tam nie jestem odważna, bo nie muszę być. Moje serce jest zadowolone ze spokoju, który mam i porannej herbaty, którą wypijam zawsze przed pójściem na osiem godzin do pracy. A może tam piję jednak kawę, której tak bardzo nie znoszę? W alternatywnej rzeczywistości być może jestem prawniczką, w końcu jestem nią z wykształcenia. Nie czekam tam na nikogo, kto być może nigdy nie będzie miał przestrzeni dla mnie, bo ten z którym jestem, po prostu jest. Przychodzi po pracy do domu, czasem umówi się z jakimś kumplem. A może i nawet nie ma już na to siły po tym jak zarobia na utrzymanie rodziny. Bo tam mężczyzna zarabia i zapewnia mi spokój i stabilizację, a ja, jeśli nie jestem tą prawniczką, to byś może pracuję gdzieś, gdzie jest spokojnie, cicho i tak cholernie nudno. I to nie tak, że tamta rzeczywistość jest nie dla mnie, bo nic się w niej nie dzieje, bo jest harmonia. To nie tak. Po prostu ona nie jest moja. Akceptuję, że moje płynie, że moje chce dużo, że moje chce głęboko, że moje umie dać tyle, ile niewielu umie zmieścić. Że moje wymaga i nie odstąpi na krok, że moje kocha siebie tak głęboko, że umie powiedzieć głośno, że tamto to po prostu nie moje. Bo przecież tam mdli mnie zapach lawendy, a czym byłby początek wakacji bez niej? 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Życie na szpileczkach

Bezpieczna przestrzeń pisania