Czy siedząc wzrastasz i o odwadze patrzenia w oczy.


Kwarantanna, pustynia, izolacja. Siedzisz w niej i nie jest szczęśliwie, ale jest bezpiecznie. Bo to już znasz i możesz tłumaczyć sobie, że twoje życie jest samotne, bo jest wirus, bo masz dużo pracy czy inny chwyt marketingowy twojego umysłu. Szczególnie, gdy dobrze wiesz, co cię czeka po wyjściu. Tamto też przecież znasz. Wiesz, że tam nie ma żadnego cudownego świata. Że na razie nic takiego się nie wydarzy, co mogłoby cię na zewnątrz ciągnąć. Byłaś tam, przeżyłeś to. Wiesz, że znów będzie ten sam ból, identyczne frustracje i nie chcesz tej konfrontacji. Siedząc, możesz wzrosnąć. Rośliny się rozwijają, kwitną, nawet mogą dawać owoce, a przecież trwają w miejscu. Tyle że flora dostała korzenie. Człowiek dostał nogi i one chcą kroczyć, chcą przekraczać. I nawet po pustyni idzie się w kierunku oazy, wody, życia. Ale siedząc, masz jeszcze nadzieję, że może będzie tak, jak w marzeniach. Idąc natomiast przybliżasz się do prawdy. Gdy ją spotkam, nie uniknę spojrzenia w jej oczy. Czy wytrzymam jej wzrok? Czy ona wytrzyma mój?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Życie na szpileczkach

Bezpieczna przestrzeń pisania