Nie opowiem Ci bajki

Dziś napisz bajkę, bo bajki mają działanie terapeutyczne. No chyba że to baśnie Braci Grimm, czytane przez panią w świetlicy, które straumatyzowały moje dzieciństwo :D

Nie opowiem Ci bajki, napiszę sobie bajkę.
Była sobie dziewczynka. Ani ładna, ani brzydka. Ale z pewnością chuda. Mieszkała w zwykłym mieszkaniu w bloku, ale wierzyła, że jej szafa prowadzi do Narnii i że jeden z koralików, które trzymała w szkatułce ma taką moc, jak ten Karolci. Jednak w szafie wciąż zderzała się z tylną ścianą. Wierzyła jednak, że kiedyś, w końcu wkroczy do tego świata, który się za nią kryje. A koralik? Widocznie nie miala tyle sił i umiejętności i za lekko go pocierała, żeby mógł spełnić jej marzenia.
W świecie książek było jej wygodnie. Ale potem wydłużyły jej się nogi, piersi nawet trochę urosły, a za nimi poszło całe ciało. Okazało się, że do szafy już się nie mieści, a koralik gdzieś się zgubił. Pozostały książki, ale chciała w nich już czytać tylko o miłości. Wyśmiała tę Małą, która wierzyła w Narnię i koralik. Zaczęła wierzyć w Księcia!
Okazało się, że mieszka on za bardzo siedmioma górami, bo kiedy koleżanki opowiadały, że już to zrobiły, ona czekała nadal na pierwszy pocałunek. Księcia nie było na horyzoncie widać, choć wytężała wzrok, ale odkryła, że można się całować niekoniecznie z Nim. Co jakiś czas ktoś dawał nadzieję, że to właśnie On jest tym, którego usta otworzą drzwi do wspaniałego życia, które przecież na nią czeka!
Ale kiedy po raz kolejny oderwała oczy od następnego nieksięcia, płakała i żegnała swoje marzenia, zaczęła przyglądać się sobie. Lustro było na tej samej szafie, w której kiedyś miała mieć dostęp do Narnii. Patrzyła więc i widziała swoje chude nogi, cienkie włosy, zbyt wąskie biodra i zaczynała rozumieć, dlaczego Książę jej nie chce. Dlaczego kolejni chłopacy, a potem mężczyźni ją ranią. Zasługiwała na to! Nie było w niej niczego, co mogłoby ich złagodzić, zaczarować, uwieść, rozkochać tak, żeby chcieli jej dać królestwo! Zgasła.
Na szczęście, jak to w bajkach bywa, pojawiła się dobra wróżka. Przyjaciółka, babcia, coach - kimkolwiek była ta kobieta, powiedziała jej słowa, które na początku ją wkurzyły, potem zastanowiły, a na końcu sprawiły, że postanowiła posprzątać szafę. Kiedy schyliła się, żeby z jej dna wyciągnąć stare ubrania, coś zaświeciło. Koralik! Potarła go mocno i weszła do szafy. Z łatwością pokonała ścianę, która okazała się zasłoną, za którą siedziała na kocyku koło przyczepy kempingowej mała, chuda dziewczynka z kitkami. Było lato, pachniało wakacjami, czyli truskawkami i spaloną słońcem skórą. Dziewczynka ucieszyła się na jej widok i wzięła za rękę. Miała taką malutką i miękką dłoń! Mała wyczuła koralik, podniosła do słońca i schowała do kieszonki spodenek. Poszły na plac zabaw, który składał się z piaskownicy i hustawki.
- Pobujaj! - głos Małej był słodki. Nie odmówiła. Było cudnie. I kiedy Mała wyskoczyła ze skrzypiącej huśtawki i wpadła w jej ramiona, zamknęła oczy i już wiedziała.
Otworzyła je uśmiechnięta. Pachniało starą szafą. Koralika nigdzie nie było, ale nie szukała go już. Wyrzucała stare ubrania na podłogę, a kiedy już miała ich wielką kupę, położyła się na nich i płakała trzy dni i trzy noce. Potem je spakowała, wyrzuciła, spojrzała w lustro, w którym zobaczyła szczupłe nogi, długie włosy i delikatne biodra i poszła zacząć żyć.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Życie na szpileczkach

Bezpieczna przestrzeń pisania