Stycznik? :)



Wiem, że globalne ocieplenie. I że nie ma się z czego cieszyć, że w styczniu w ogrodzie zakwitło. A może właśnie to ten moment, żeby przełamać schemat i docenić bez zbędnych rozkminek? Wdzięczna za ten kwiatek, za jego barwę i odwagę. Za to, że nie czeka, że się nie boi, nie zostawia marginesu. Po prostu żyje, tu w moim ogrodzie, w połowie stycznia. W domu kwitnie grudnik, w ogrodzie - stycznik? :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Życie na szpileczkach

Bezpieczna przestrzeń pisania