Kiedy ucho nie słucha

Nie słuchamy siebie. A przynajmniej ja nie  słuchałam. Kiedy przechodziłam mój pierwszy kryzys doszłam do całkiem sensownych wniosków i nawiązałam dość bliski kontakt z sobą. Ale cóż... Nie posłuchałam, bo chciałam szybko i żeby tak nie cierpieć. Wiesz, że już wtedy czułam, że chcę czegoś więcej niż tylko nauczać? Że to mnie jakoś ogranicza, że mogę przecież swoją pasję do pisania wykorzystać. Napisałam więc książkę. Nie miałam pojęcia co jeszcze bym mogła, więc robiłam to, co umiałam, ponad siły, ponad wytrzymałość. Które się skończyły. Skąd wiem, że wtedy już wiedziałam? Z mojego pamiętnika z tamtego okresu. Dziś odnalezionego. Dlatego warto pisać, ale i potem czytać siebie. Żeby trzymać kurs. Ja odbudowująca siły i zbierająca się do lotu, wiem, dokąd chcę podążać. Wiem, że już wtedy chciałam spróbować szyć i tańczyć. I pisać tak, żeby choć jedna kobieta poczuła : nie jestem w tym sama. Pisz i czytaj siebie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Życie na szpileczkach

Bezpieczna przestrzeń pisania